Teatru Promocji Poezji
Odsłona trzecia

Turniej czytania własnego wiersza
Grand prix 2001


Wybór i opracownie: Barbara Wrońska i Szczęsny Wroński




TURNIEJ BEZ KOMPLEKSÓW


        Z początkiem października 1998 roku, na ulicach Krakowa pojawił się afisz anonsujący Turniej Czytania Własnego Wiersza z krzyczącym sloganem: "Poeto bez kompleksów, przynieś swój wiersz i daj czadu!!!".

        Na pierwszym spotkaniu na scenie Teatru Zależnego przy Kanoniczej 1 sala pękała w szwach i ponad 30 poetów czytało swoje wiersze. Z tym "czadem" było różnie, niektórzy z ogromną nieśmiałością wchodzili na scenę, mrużyli oczy w świetle reflektorów, by zrzucić z siebie, jak kamień z serca, ciążące im słowa. W tym pierwszym i następnych dwunastu turniejach (13 edycji trwało do maja 2001 roku) razem ze współprowadzącym ze mną poetą i dziennikarzem z Radia Alfa Rysiem Rodzikiem i wspomagającą mnie dzielnie moją żoną Basieńką (nie sposób tych imion nie spieszczać), nie stawialiśmy żadnych barier wobec rwących się do czytania bardów. Na scenie mógł stanąć każdy, niezależnie od wieku, obycia scenicznego, rangi talentu literackiego. Wystarczyło tylko kilka słów  podobnych do wiersza, nawet nabazgranych  na skrawku kartki. Zwykle trudno było wystartować. Ale kiedy pojawił się pierwszy wiersz, potem drugi, trzeci, czwarty - atmosfera stawała się coraz bardziej intensywna i chwilami odnosiło się wrażenie, że gra toczy się o wielką stawkę. Poeta ze sceny jakby mówił: popatrzcie na mnie,  ja jestem, żyję i potrzebuję waszej uwagi, bo to co mam do powiedzenia jest niebagatelne.

       W czasie tych trzynastu turniejów uświadomiłem sobie, jak wielkim przywilejem jest możność mówienia do ludzi, którzy chcą słuchać. Czasem zdarzało się, że poeci odpowiadali sobie wzajemnie tekstami. Wtedy rodził się teatr i między wierszami, w ciszy, przemawiała poezja.

       Nagrody mieliśmy skromne, książkowe i nie one stanowiły motywację dla uczestników, ale chyba chęć bycia z innymi, wchodzenia słowem w słowo, oddawania się na po pożarcie potworowi widowni, który jednak okazywał się łaskawy nagradzając wszystkie wystąpienia rzęsistymi brawami. Wiersze i sposób ich zaprezentowania na scenie oceniali eksperci, jednocześnie goście wieczoru: m.in. Beata  Salamon-Satałowa, Maria Ziemianin (dziennikarki), Nina Repetowska, Tomasz Piasecki, Edward Żentara (aktorzy), Józefa Latos-Ślusarczyk, Józef Baran, Henryk Jachimowski, Krzysztof Lisowski, Adam Ochwanowski, Wiesław Sokołowski, Adam Ziemianin (poeci) . Tak doborowy zestaw jurorów dawał nadzieję, że wyłowione "perełki" nie okażą się falsyfikatami ukrytymi za żarem bijącego na scenie serca poety. Z drugiej strony w pełni sprawdziła się teza Ryszarda Rodzika (jurora i współorganizatora wszystkich edycji), że "każdy rodzi się poetą", bo bycie poetą niekoniecznie oznaczać musi umiejętność płodzenia wybitnej sztuki, lecz twórczą postawę wobec niezmierzonej tajemnicy życia. A rąbka tej tajemnicy uchylali przed nami poeci każdego turniejowego wieczoru.

       Najmłodsza uczestniczka-laureatka liczyła sobie czternaście wiosenek, najstarsza - prawie osiemdziesiąt. W szrankach stawali obok siebie nauczyciele i uczniowie; aktorzy, plastycy, robotnicy, pracownicy naukowi - paleta zawodów i doświadczeń naprawdę bogata. 

       W trzynastu edycjach przeczytało wiersze około czterystu poetów. Niektórzy wystąpili tylko jeden raz, inni pojawiali się prawie na wszystkich spotkaniach. Stały się one z czasem rodzajem przyjaznego wyścigu, któremu coraz wyraźniej przewodzili: Jarosław Roman, Przemysław Wątorek i Łukasz Wojtysko.
 W trzynastym, ostatnim turnieju Grand Prix, 23.05.2001, do nagrody za całokształt nominowani zostali: Alicja Janusz, Aleksandra Motyka, Jarosław Roman, Przemysław Wątorek i Łukasz Wojtysko.
       Nagrodę Grand Prix Teatru Promocji Poezji otrzymał Jarosław Roman za wiersz "Szukam wolności", a publiczność w drodze plebiscytu przyznała palmę pierwszeństwa Przemysławowi Wątorkowi za: "Język jak ogon salamandry".



       Serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy duchowo i materialnie wspierali nasze trzyletnie spotkania, a w szczególności: 
- Małopolskiemu Ośrodkowi Kultury w osobach: pana dyr. Bogdana Micka, Iwony Gajewskiej i Jana Zięby za pełen ciepła i życzliwości całokształt współpracy
- Miastu Kraków za życzliwy uśmiech i sponsorowanie almanachu
- gościnnej Scenie Teatru Zależnego Politechniki Krakowskiej i jej wspaniałym animatorom: Danusi Zajdzie i Marianowi Dudkowi za okazaną pomoc
- turniejowym aniołom medialnym: Beacie Salamon-Satałowej i Marii Ziemianin za pokrzepienie na początku w słowie a potem w piśmie na łamach Gazety Krakowskiej
- Radiu Alfa za serdeczną gościnność na falach eteru i dar w postaci Rysia Rodzika
- Rysiowi Rodzikowi za dzielenie się z nami darem miłości do poetów i poezji
- mojej Basieńce, żonie, w turnieju pierwszej po Rodziku, która nie pozwalała mi zapomnieć o istnieniu skrzydeł
- Wydawnictwu Literackiemu za sponsorowanie jednej z edycji Turnieju
- uczestniczącym w turniejach poetom i Wam wszystkim, którzy tworzyliście swoją obecności tę szczególną atmosferę bycia razem i dzielenia się własnymi wartościami.

      Jeszcze raz dziękuję Wam, kochani i dedykuję mój własny wiersz, którym otwierałem każdy turniej.

Szczęsny Wroński


NIE POZWÓL MILCZEĆ SERCU

nie pozwól milczeć sercu
na przekór twardzielom tego świata
niech nuci swą piosenkę
choćby wydawała się banalna
niech uczy twoje ciało
Miękkości i Oddania
Posłuszeństwa i Skruchy

Spójrz na padające z trzaskiem
mury
Zobacz
rozsypujące się w rdzawy proch szkielety przyłbic

twoje serce jest bramą
zielonym przesmykiem światła

zanurz
w nim
siebie