dla drzwi co nie stały się bramą


niebieskie płomyki sukienki
uciekające stopy gdzieś
nad brzegiem rzeki
na szarych kamieniach
wycinek rzeczywistości
w krzyku mew coś się zaczyna
kto wie czy miłość nie przerodzi się w śmierć
czy twoja czuła dłoń nie okaże się
pętlą

nasze dzieciństwo młodość oddalają się
cóż znaczy to więdnące ciało
ten wonny kuszący kwiat który znika
wysychające źródła twoich oczu nie kłamią
suchość skrzeczy na miarę śmierci
lecz śmierci nie ma i tylko to
czego doświadczam naprawdę
pozwala mi żyć