Hanna Wietrzny

* * *

pewnego wieczora
pomyślała o nowym wcieleniu
nie lubiła gołębia
który w niej fruwał
losie mówiła
nie pochylaj się nade mną
jesteś ułomnym tworem
mojej uległości
odpocząć chcę
po bezużytecznej ciszy
w której pogubiłam siły młodość wiarę

tamtego wieczora
to księżyc ją
jak oblubienicę objął
leciała na kraj świata
gubiąc pióra

teraz taka obskubana
ciepła kołdry porzuconej szuka
w przepastnym łożu przewrotności